No to jestem. Bez ręki. To znaczy niezupełnie bez, ale bez
sprawności. Zwisa sobie kończyna górna prawa smętnie i przeszkadza w spokojnym,
leczniczym śnie, gdyż ma zwyczaj boleć najbardziej wtedy, gdy ja najbardziej
pragnę o niej zapomnieć. Życie.
Połatano mnie profesjonalnie już ponad dwa tygodnie temu,
robiąc przy okazji masakrę w stawie. Poodcinane i przyspawane w innym miejscu
kości, śruby, kotwice, rozwarstwione mięśnie – sieczka i zniszczenie, a na zewnątrz
siedem malutkich nacięć i kilka pętelek nici chirurgicznej. Cuda, powiadam wam.
Mam na myśli kilka opowieści około szpitalnych, zwłaszcza
tych z gatunku „zróbmy sobie tripa na morfinie”, ale ponieważ narkotyki robią
ludziom z mózgu ser z dziurami, pominę temat, w obawie o zbyt daleko idące
konfabulacje. Nie jestem pewna co zdarzyło się naprawdę, a co jest wytworem
pobudzonej opiatami dowcipnej wyobraźni. Miło jest jednak mieć świadomość, że
państwo Polskie nie w każdym przypadku torturuje obywatela swego nieznośnym
bólem i że znikąd pomocy. Państwo Polskie ochroniło mnie od bólu jak nikt
dotąd!
Epizod szpitalny zakończony
pozytywnie, po nim zaś nastąpił epizod domowy z odwiedzinami rodziny i
przyjaciół, dostarczaniem galaretek smakowych i zimnych nóżek w ilościach
hurtowych (bo się musisz, dziecko, zrastać) oraz ekwilibrystyką w okolicach
kąpieli i zakładania na grzbiet górnych elementów garderoby (bo ileż można żyć
w dresiku). Leżę zatem i staram się nie
marudzić przesadnie, już trzeci tydzień tak leżę i chyba zaczyna mnie trafiać,
bo nawet czytać już nie chcę (po zamknięciu kilkunastu/kilkudziesięciu
zalegających od dwóch lat pozycji książkowych daję sobie ku temu prawo). Smętnie
snuję się po lokalu, czekając aż ktoś przybędzie i wyprowadzi mnie na spacer
(nie to żebym miała odebrane klucze albo okratowanie w oknach, no nie, ale
jakby). Ogólnie nieznośna lekkość bycia na l4, gdy nie można pisać, a się chce
(teks ten powstaje w oparciu o palec wskazujący lewy i słownik inteligentnego
programu tekstowego oraz bardzo wielką
irytację). Plusy dodatnie natomiast są takie, że staję się cudownie dwuręczna,
co się w przyszłości może przydać, gdy zostanę, dajmy na to, matką i jedną ręką
będę ważyć strawę, drugą wycierać gila spod nosa, a trzecią machać kołyską czy
czym tam się macha w podobnych sytuacjach. Nauka ta nie pójdzie w las. Ponadto
kuzynka Współlokatora oświeciła mnie, że aktywizując półkulę prawą ćwiczę
kreatywność i inne pożądane przymioty ducha, było to wprawdzie po trzecim
piwie, ale nie mam podstaw nie wierzyć.
Tylko pośladki mi się odkształcają od tego bezruchu więc
uchodzimy ze Współlokatorem na Podkarpacie oddychać i zażywać wolności do
której nie potrzebna jest ręka. Nie było jeżdżenia na sprzętach zimowych,
będzie łażenie po bieszczadzkich lasach, górkach i dolinkach, nogi ostatecznie
mam zdrowe.
Tym bardziej muszę koniecznie pryskać od cywilizacji, gdyż
wyszukiwarki tanich lotów rozgrzewają się do czerwoności dokładnie od dnia w
którym dałam się skroić żywcem i prezentują coraz bardziej egzotyczne kierunki
w coraz bardziej oszałamiających cenach. Płaczę i usuwam Katmandu w cenie 1800 Nowych Polskich, z Pragi.
Płaczę i usuwam Kenię za 997, Delhi i Bombaj za 1454 oraz Phuket za 1547, Tal
Awiw za 194 zaś wymazałam z pamięci na wieki.
Oraz.
Jared dostał Oskarda. Matthew dostał Oskarda. Moja wiara w
Akademię została przywrócona, a Współlokator będzie zmuszon do nabycia białej
marynarki i gustownej muchy, może także mieć długie pióra i ombre. Chudnięcie
nie jest konieczne.
Oraz.
Mam pytanie do świata. Dlaczego w sprawie Ukrainy żadne
imperium nie kontratakuje!?
Smuteczek.
2 komentarze:
Dlategóż, iż wiadome mocarstwo tylko na to czeka, by nie być pierwszym oficjalnym
agresorem. Choć wiadomo co wiadomo. I modlić się cza. (in my opinion - natürlich)
Oraz trzecia ręka sama wyrasta :) w opisanej sytuacji... hormony czy coś... :)
I zdrówka.
Dziękuję ;) Koncepcja trzeciej ręki bardzo mi odpowiada ;)
Prześlij komentarz