poniedziałek, 3 września 2012

Political animal appears


Prezes Jarosławpolskęzbaw zrobił mi weekend, bo ogólnie to spokój i cisza, połowa z nas pracuje, druga zaś połowa segreguje i organizuje zdjęcia, których przez rok używania lustrzanki zebrało się pięćdziesiąt giga, czyta pouczające lektury o Azji i dezynfekują zlew Domestosem, gdyż jest to środek czyniący cuda i żadna perfekcyjna pani domu nie powie mi, że nie. Ale wracając do meritum. Jarosław, jako premier alternatywnej RP, urzędujący na wygnaniu i nadający komunikaty z Nowogrodzkiej, a nie z Wiejskiej, gdyż jak wiadomo, na Wiejskiej ma miejsce okupacja i stan wojenny oraz to tam stoi ZOMO, ogłosił, że oto ma receptę na WSZYSTKO.

Zacznijmy od tego, że recepta jest konieczna. Cały naród widzi, że wszystko jest źle, państwo nie działa, lekarze nie leczą, pracownicy nie pracują, sędziowie nie sędziują, Alpen Gold hasa,  Kora pójdzie siedzieć, a wszystko za sprawą jednego małego człowieczka, wychowanego na podwórku, który jedyne co umie to piłkę kopać, a i to niespecjalnie dobrze. Dlatego też premier na uchodźstwie usiadł był i napisał. Expose. Aby naród wiedział, że ojciec choć milczy, to czuwa i ma PLAN, a plan ten robi po prostu takie wrażenie, że niżej podpisanej brwi schowały się za linią włosów. Stojących dęba.

Będziemy otóż, szanowni państwo, powracać do starego wieku emerytalnego 65/60. Tak, pragnę emerytury w wieku lat sześćdziesięciu, co mi tam, że bidna i nędzna będzie, niech te łosie głupie na zachodzie Europy zasuwają w kieracie nawet do osiemdziesiątki, skoro taka wola. My tu w Polsze wolności chcemy i żaden Tusk nie będzie nam jej dla własnego widzimisię odbierał, tak? Tak!
A potem to już gładziutko: zaczynamy od zmiany systemu podatkowego, budujemy wspólnym trudem miliony mieszkań z kas mieszkaniowych, do których państwo z chęcią się dorzuci, przywrócimy szkołom pielęgniarki z gabinetami, za dzieci ulżymy rodzicom w podatkach po pięćdziesiąt procent od łebka, zredukujemy bezrobocie poprzez utworzenie miliona dwustu tysięcy nowych miejsc pracy, gimnazja – WoN, zawodówki WELCOME back, strumień pieniędzy (rozsądnie, bo stopniowo, a nie na raz, nie myślcie sobie) popłynie do NFZtu, który i tak trzeba będzie kiedyś zlikwidować, przytulimy rolników, których nie można dręczyć i straszyć likwidacją KRUSU, bo i tak są biedni, w końcu są ze wsi.
Jesienna ramówka PiS zatem sprawi, że cała Europa, ba!, cały świat, najpóźniej w styczniu przyszłego roku, jak tylko kampania da owoc upragniony w postaci spektakularnego upadku rządu i wygranych wybory, będzie na Polszę patrzył jak na Singapur Europy, jak na cud ekonomiczny, w którym pieniądze samiusieńkie, bez związku z kryzysem, rozmarzają się w skarbcach Narodowego Banku zupełnie bez skutku inflacyjnego, za to ze skutkiem dobrobytu, którego sami bladzi Norwedzy nam pozazdroszczą. Doprawdy. Marzę o wygranej Jarosława, bo tu cuda prawie na wyciągnięcie ręki, a my uparcie z tym Tuskiem i Tuskiem, niepoważnym chłopcem w krótkich spodenkach, który ma krzywe nogi i imposybilizm nabyty (co brzmi zupełnie jak syfilis). Cudotwórca, zbawca narodu, jednym machnięciem dłoni ograniczy deficyt budżetowy, drugim poniesie wszelkie niezbędne wydatki, aby utrzymać emerytów, zreformować dziesiątki tysięcy szkół, nadal obdarzać ubezpieczeniami rolników, dawać na NFZ, dawać na mieszkania, na ulgi i na nowe miejsca pracy, które jakoś same z siebie tworzyć się nie chcą. Cudowny impuls to sprawi. Obaczycie jeszcze wszyscy!

Polska polityka opozycyjna, na najwyższym intelektualnym poziomie. Populizm, wielki plan, ale bez rozwiązań i pomysłów na realizację, kompletnie ignorowana rzeczywistość prawna UE, wielkie słowa, wielkie marzenia, socjalizm wtórny, anachronizm, że wszystkie zęby bolą, choć zdrowe.
Może najwyższa pora, że by ktoś poszedł po rozum do głowy i podarował Prezesowi solidny, wykonany małymi żółtymi rączkami, kalkulator.


Ja bardzo przepraszam, że się ekscytuję oraz, że nawet nie silę się na obiektywizm. Daleka jestem od wychwalania działań rządu. Jest o czym rozmawiać - lista problemów zawiera przecież także te punkty, o których wspomniał Kaczyński, tyle że diagnoza jest nam akurat mniej potrzebna niż praktyczne rozwiązania i pomysły - ale z kim, o czym? Największa partia opozycyjna po raz kolejny pokazała wyborcy, że jest urwana z choinki, więc chyba pozostaje trzymać szczęki zaciśnięte, pośladki spięte i słać poparcie tam gdzie istnieje cień szansy na normalność, rzeczowość i elementarny poziom wyobraźni gospodarczej, społecznej, politycznej.

2 komentarze:

Kot Pik pisze...

Po pierwsze sam jestem ze wsi (w drugim pokoleniu i tylko w połowie, ale zawsze), więc mi pasuje ;)
Po drugie: "słać poparcie tam gdzie istnieje cień szansy na normalność, rzeczowość i elementarny poziom wyobraźni gospodarczej, społecznej" - znaczy będziesz głosować na Obamę? ;D

Caerme pisze...

Ja też jestem ze wsi, pamiętam jak kury pasły się na podwórzu przed domem i srały na parapety, pamiętam też pochrząkiwania świń, ale to już jakby mniej i wcale nie jestem pewna czy sobie nie wymyśliłam na podstawie opowieści rodzinnych.
I co? Do KRUSU mam się zapisać? Chyba nię.

Toć chyba, że nie na Romneya ;)

Prześlij komentarz