piątek, 10 sierpnia 2012

Strumień świadomości wciąga nieznośnie bez złości


W dzisiejszym odcinku nasza urocza autorka w końcu nie zanudza czytelnika przydługą notką,  myśli o polskich drogach, sztuce i piciu wódki czyli bezczelnie powtarza się po raz kolejny. Jednocześnie informuje, że komu jak komu, ale jej to powtarzanie w niczym nie przeszkadza i zamierza je uprawiać nadal, dopóki wątroba i klawiatura  pozwoli!

Dobrze by było już wsiąść do auta, zapiąć bezpieczne pasy i udać się na południe.
Na południu jest inne powietrze, pełne aktywnych cząsteczek wywołujących uczucie zadowolenia [swoją drogą wydaje mi się to mocno PODEJRZANE!].

Wymyśliłam sobie również,  że może fajnie by było odwiedzić w końcu Zimnego Lecha. Dawno nie włóczyłam się po ośrodkach kultu i czuję, że moja z mozołem zbierana wiedza z kategorii „Historia sztuki”, kurczy się jak powierzchnia Wiecznej Zmarzliny, co jest wynikiem primo - rozleniwienia, secundo - nadużywania alkoholu, bo przez to płynne zUo, każdy weekendowy poranek jest ciężki do ogarnięcia, a moje myśli skupiają się jedynie na zlokalizowaniu miejsca przebywania wody z najlepszych kiszonych ogórków ever, a nie wymyślaniu obiektów sakralnych czy kulturalnych wartych zwiedzenia  i palnięcia przy okazji zwiedzania wykładu na temat rodzaju sklepienia czy wieku malowideł naściennych. Obawiam się też, że czasy tych wykładów minęły bezpowrotnie nie tylko z powodu nieznośnej ciężkości poranka sobotniego i niemożliwości poruszenia zwłok, ale także ponieważ mam luki tam, gdzie kiedyś miałam wiedzę, co mnie martwi jedynie umiarkowanie, bo nikomu ta wiedza nie była do niczego potrzebna, chyba że  plan obejmował czarowanie przystojnego pana w stylu na delikatną i wrażliwą intelektualistkę z docelowym efektem zachwytu w oczach.
Poza tym odkąd nie pamiętam i wszystko mi się myli, pewnie czułabym się dziwnie w towarzystwie artefaktów religijnych i doczesnych szczątków bardziej lub mniej świętych. O poległych pod Smoleńskiem nie wspominam, bo tam to już w ogóle wystąpiłabym w roli brudnego, niegodnego profana, także chyba po prostu zrobię to, co robię najlepiej – napruję się kulturalnie w otoczeniu alchemików, będę się potykać na kocich łbach, za dużo i za głośno mówić i cierpieć o poranku, co mi wychodzi po prostu doskonale.
Baj!

0 komentarze:

Prześlij komentarz