wtorek, 5 czerwca 2012

I am coming back from Mars, where they drive in fancy cars


Śniła mi się misja na Marsa, a wszystko jak zawsze przez Współlokatora, który wygrzebuje z sieci dziwne treści i potem zaraża o zupełnie nieprzyzwoitej godzinie, paląc o jednego papierosa za dużo.
Wyobrażają sobie Drodzy Państwo BigBrother'a w przestrzeni kosmicznej, na czerwonej planecie? Media XXI wieku pragną sięgać wyżej, dalej i lata świetlne za chwile mogą przestać stanowić jakąkolwiek przeszkodę. Znaki czasu.
Nie jestem szczególna fanką zwariowanych wizji futurystycznych, ale słysząc, że za dziesięć lat wszelkie najnowsze iPhony, tablety, mikrokomputery będą stały w muzeum techniki w  charakterze przykładu przestarzałej jak cep i kosa technologii, to jestem w stanie w to uwierzyć bez mrugnięcia okiem. Rozpędzamy się.
Rodzice mówią – dziecko, Ty masz szansę podróżować dookoła świata, ja już nie.
Nasze dzieci będą może miały szanse podróżować w przestrzeni kosmicznej, my już nie.
Szkoda będzie umierać, tak myślę.

Z jednej strony taka misja na Marsa, z drugiej artykuł Ojca mego na temat działalności opozycyjnej i atmosfery wyborów z czwartego czerwca roku pamiętnego.
Jak przez mgłę pamiętam tamten czas, malowanie transparentów Solidarności krwistoczerwonymi, gęstymi jak osocze farbkami, które idealnie nadawały się do mazania po rękach i buzi. Zapamiętałam je jako najważniejszy element, bo nasycona czerwień i wielka płachta białego materiału do pomalowania to zabawa idealna. Dla kilkuletniego dziecka znaczenie miał tylko kolor i faktura, ale w pamięci pozostała także atmosfera, tabuny ludzi przewijające się przez dom, jeden z wielu natenczas wujków spacerujący z pielgrzymkowym systemem nagłaśniającym, nawołujący wieś do stawienia się przy urnach i dokonania jedynego słusznego wyboru. Pamiętam święto i nadzieję, i oczekiwanie, i napięcie.

Patrzę na Polskę wtedy i na Polskę dziś.
Na świat wtedy i dziś.
I za każdym jednym razem, gdy dokonuje takiego porównania, jestem pod ogromnym wrażeniem. Tego, co udało się zrobić w tym pięknym kraju między Wisłą a Odrą oraz tego jak bardzo świat się zmienia.

Lubię to zadziwienie i lubię tę ciekawość, która nawet na moment nie gaśnie. Bardzo chętnie pozostaje wiecznie ciekawym dzieckiem, ale także nigdy nie znalazłabym w sobie śmiałości narzekać na taki kraj i taki świat.
Wręcz przeciwnie, stajemy sobie czasami ze Współlokatorem na balkonie, rozglądamy się, liczymy jeden samochód, drugi, motor zaparkowany pod oknem, dwa telefony, dwa komputery, wiiii-fiiii latające po mieszkaniu, książki grzecznie ustawione na parapecie, pełną lodówkę i barek, dyski zapchane zdjęciami i blogi ze wspomnieniami, czerpiemy całymi garściami z wolności i swobód obywatelskich, z demokracji i pokoju w tym rejonie świata, nikt nie narusza naszej godności i prawa do życia w sposób jaki wybraliśmy, jesteśmy zdrowi i zaszczepieni, dobrze odżywieni i ubrani. Czego moglibyśmy chcieć więcej? Na co moglibyśmy narzekać?
Nie mam śmiałości pytać – premierze, jak żyć.
Wolę się uśmiechnąć i napisać głośno te banalne może słowa, bo chyba zbyt często Polacy zapominają, jak wiele mają powodów do uśmiechu.

Tia.
A poza tym rzeczywistość trochę rozwiała moje różowe obłoczki, na których tak beztrosko bujałam ostatnimi dniami. Zachowuję jednak pełen spokój i kamienna twarz, burzę zamykam do słoika, nie jest mi w tym momencie potrzebna.
Odliczam dni do piątku, soboty, lipca, żeby poluzować pas i szelki, nudzi mnie już to zaciskanie pośladków.

A poza wszystkim - za dużo gadam i za dużo pytam. Niepotrzebnie.
Nie bez powodu natura obdarzyła nas parą uszu i tylko jednymi ustami.

 Obrazek muzyczny by @Kot.Pik  ;)

1 komentarze:

Kot.Pik pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=_7FnyV75qIU
;)

Prześlij komentarz