poniedziałek, 28 maja 2012

Od końca lato rozpoczynamy


Pokonanie w poniedziałek rano trasy Chatynka - Kompania Karna wymaga nieraz całego zasobu motywacji i samozaparcia. Zwłaszcza po nocy takiej jak ta, wypełnionej od północy po świt przewracaniem się z boku na bok, przykrywaniem po nos – bo zimno, odkrywaniem pojedynczych kończyn – bo gorąco, otwieraniem okna – bo duszno, zamykaniem okna – bo wieje i jaskółki dokazują jak szalone. A to wszystko na pożywce z galopujących nieznośnie myśli o wszystkim i o niczym, pełnych wielkich planów i jeszcze większych marzeń, niepokojących snów i wizji.
Czasami odpoczywanie bywa bardzo meczące.

Ale przecież nie o nocnych marach ja tu dziś chciałam, a o "nie dla rozmów o pogodzie", bo taki doskonały tytuł otrzymał ostatni weekend, idealnie wpasowując się w moje stanowisko w sprawie używania aparatu mowy. Na szczęście na dwa pełne dni mogłam stanowisko schować głęboko do kieszeni, gdyż wszelkie rozmowy powracały prędzej czy później do stwierdzenia „patrz, jakie to życie fajne i piękne”. Nie zaprzeczę, o nie. Warszawa piękna i okoliczności urocze, a w życiu pozasłużbowym mam samych ludzi, z którymi chcę przebywać, rozmawiać i tańczyć na koncertach plenerowych pod kolorowymi żarówkami, nad brzegiem rzeki Wisły.  I nawet mi przez myśl nie przejdzie, żeby milknąć w trakcie przydługich dyskusji na balkonie czy wybuchów śmiechu ponad michami pełnymi warzyw, ryżu, serów.

A i tak wszystkich i wszystko przebił Współlokator, ujawniając swój geniusz negocjacyjny. Zatrzymany o pierwszej w nocy na jednej z bardziej uczęszczanych ulic Warszawy przez umundurowanych pracowników komendy stołecznej wynegocjował prezent w postaci braku mandatu za pięćset nowych polskich w bonusie z dziesięcioma punktami karnymi. Nie wspomnę, że to, co zaobserwowałam w tylnym lusterku, pijana w trąbkę i udająca, że mnie tu wcale nie ma, wprawiło mnie w totalną i trwającą do dziś konsternację. Pan funkcjonariusz z  zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów podczas spowiedzi pana kierowcy omal nie udusił się był ze śmiechu.
Gdzie powaga władzy ja się grzecznie pytam? Gdzie kamienna twarz?
Gdzie zbrodnia! Gdzie kara?

A potem wywaliło nam korki w mieszkaniu i przez dwanaście godzin żyłam sobie unplugged, pełna niepokoju o stan zgromadzonego zapasu mięs i innych zmrożonych na kość przysmaków.  W lesie prąd mi jest zbędny i nie myślę o nim wcale, ale we własnym domu być musi i koniec, bo inaczej boję się w nim sama przebywać.
Ciekawe czy koszmary minionej nocy to efekt lekkiego stresu pourazowego wywołanego brakiem napięcia w gniazdkach, jeżeli tak to najwyższa pora mnie leczyć, najlepiej w dżungli okołorównikowej!
I tak sobie właśnie wymyśliłam, że ta Azja (czy Azja mnie słyszy!), ten zielony piękny Laos, dzika Kambodża i hałaśliwa Tajlandia są mi niezbędnie potrzebne, bo jak nie to zakład zamknięty, drzwi bez klamek i pikowane ściany. Już wkrótce.

4 komentarze:

Mandarynka pisze...

oooo JAK On to zrobił? :D

Bohaterpozytywny pisze...

I za to was zatrzymali?

Caerme pisze...

@M - ja nie wiem jak, On ma siakieś ukryte skile (a także łysą głowę ! ;)

@B Ale że za co? Z tego co dotarło do mnie poprzez błogą zasłonę nieświadomości to za prędkość, czyli standardowo :P

Bohaterpozytywny pisze...

Tak, że za co, się mi źle napisało :)

Prześlij komentarz