Cholera.
Zostawanie w pustym biurze po godzinach nie jest najlepszym pomysłem.
Zostawianie mnie na pastwę pustego biura i wyjeżdżanie żeby prowadzić dziwne wykłady, na dziwnym AGHu też nie!
Zapał do prac zleconych, koniecznych do wykonania w terminie pilnym spada drastycznie z każda mijającą minutą, zastępują go dziwne myśli i dziwne pomysły. Na prawym ramieniu materializuje się demon i przestępując ze szponu, na szpon, szepcze do ucha podstępne treści, jad sączy, ciekawość podsyca, a człowiek zmęczony po dniu intensywnej pracy ulega bezmyślnie i na przykład zagląda w zakątki internetu, do których nie zbliżał się od wielu, wielu miesięcy.
Dla własnego bezpieczeństwa i ogólnej spokojności.
I ależ oczywiście, skoro już bezpieczeństwo i spokój osiągnął, wybucha emocjonalnie i uśmiecha się w półśnie, uznaje, że te strachy mu niestraszne i żaden interenet nie będzie pluł nam w twarz, nieprawdaż.
No to mam. Siedzę sobie z kamieniem w trzewiach i najchętniej waliłabym głową w coś bardzo, bardzo twardego i bardzo, bardzo kanciastego, ponieważ głupota ma nie ma granic, a naiwnością swoją mogłabym obdzielić pół pokolenia.
Niech to wszystko sto beznogich kurew pożre!
Wsiadam na rower, bo od początku maja jest to jedyny słuszny środek transportu i wracam na dyniową chatynkę, otworzę wino i będę tak długo pić, aż zapomnę, a potem zapamiętam raz na zawsze odbytą lekcję i ciarki, i głaz w żołądku.
No co? Potomka mieć nie będę, to mogę.
2 komentarze:
Szukajcie a znajdziecie? Chyba w większości przypadków niesie to za sobą negatywne emocje :-/
Ee, chyba nie, jedynie czasami tak się zdarza.
Prześlij komentarz