Jakim cudem znalazłam się znowu na krawędzi?
Przecież wcale nie szłam w tę stronę, dziarsko maszerowałam w zupełnie innym kierunku, całkiem przeciwnym, wprost ku świetlanej, wymuskanej słonym wiatrem przyszłości.
Zaczyna powoli docierać do mnie, że zachowuję się jak chomik w kołowrotku.
Zapierdalam w kółko, aż miło.
A może nie jak chomik, a może jak konik na arenie cyrkowej, skomplikowane sztuczki prezentuje, czasami zabawne, czasami straszne.
Zataczam okręgi jak sęp w poszukiwaniu padliny, raz niżej, raz wyżej, to małe, to ogromne. Ale ciągle kurwa kręgi, okręgi, półokręgi, półobroty, podwójne axle i toeloopy. Wszystko na planie doskonałego koła. Nie ważne jak szybko, jak majestatycznie, chaotycznie, energicznie, nieważne o jakim promieniu, liczbę Pi mogłabym sobie śmiało wytatuować na czole.
Zawsze bezwzględnie wracam do tego samego punktu.
Zawsze.
Jakby nie było szans, żeby uciec od tego przymusu, od tej karmy przeklętej.
Ktoś mi nieświadomie wszystkie piórka z tyłka powyrywał, a bez piórek w tym strategicznym miejscu nie ma co marzyć o sterowności. Szybuję szukając ciepłych prądów wznoszących, stad krów.
Mogłabym się roztrzaskać o jakiś granit, wszyscy by wiedzieli, że to tylko przypadek, nieszczęśliwy zbieg okoliczności, pech taki. Chciało by się nie być przez chwilę skoro i tak jest się bardziej jako hologram niż żywa istota.
Słońce świeci, wiatr dudni w kominie, mleko z kawą stygnie, w telewizorze w drugim pokoju oddzielonym klatką schodową pierwsze dźwięki kolęd w tym roku (dzięki, że kolęd, a nie Lastchristmasa), wilgotna i słona przy szyi zielona koszulka, jeszcze chwila i znowu będzie ciemno. Lubię gdy jest ciemno. Światło dzienne zobowiązuje do życia, czasami wręcz do wykazywania entuzjazmu wobec tego faktu, zobowiązuje do inicjatywy, poświęcania energii czemuś co zupełnie nie jest jej warte. Światło zobowiązuje do udawania, że jestem, choć tak naprawdę mnie nie ma. Tylko nocą może mnie nie być naprawdę, strasznie bolesne jest takie niebycie, niebycie powinno charakteryzować nieczucie. W takim jesiennym półmroku łatwo ukryć za szalikiem, kapturem, rzęsami, podmuchem lodowatego wiatru, grymas bólu i rozpaczy.
W żadnej z teorii nie dostrzegam sensu.
Odejdź od tej cholernej klawiatury, odejdź natychmiast bo już za dużo słów, włącz tą nową płytę, która czeka od wtorku, po prostu, po nic. Muzyka zna zaklęcia.
Nie kochasz mnie – nie ma mnie.
Wdech, wydech.
Zapomniałam wczoraj. Nie jest to może moja stylistyka, zupełnie nie jest ale... Do samochodu idealne i do przeganiania demonów tańcem wojennym.
8 komentarze:
Muzyka zna zaklęcia, tak.
http://www.youtube.com/watch?v=mVe4ZvG36yo
Szklanka whisky też.
"Nie kochasz mnie – nie ma mnie"
- ale wiesz jaka to bzdura, wiesz? wiesz, no.
Tak wiem i oczywiście.
Ale nie jestem pewna, czasami, rzadko.
też mam tak ze światłem, a zwłaszcza ze słońcem
No co Ty, mi aż łezka się zakręciła, gdy Dżordża znów w tym roku usłyszałam stęskniona ;) A ponadto zima idzie, będziesz lepić bałwana, będzie dobrze ;)
Cała tajemnica latania, do którego jesteśmy - my ludzie - stworzeni polega na tym , aby nie polegać na własnych siłach, ale stanąć na równinie, rozłożyć skrzydła, które mamy i czekać na wiatr. Fakt, czasem trzeba najpierw te skrzydła poskładać. Wiatrem jest 'tytuł płyty Armii' z piosenką która dostała 20 punktów. Ten wiatr jest prawdziwym życiem. On jednak wieje kiedy chce i trzeba mu się poddać zupełnie. Bez niego tylko szorujemy podwoziem po suchej ziemi... i wydaje nam się że przez moment sięgnęliśmy gwiazd... Budzy się nie myli. Jego sztuka, tak jak każda prawdziwa sztuka , się nie myli, bo niesie piękno ( nie zawsze jest ono oczywiste, aby znaleść jego istotę, trzeba zapragnąć ) . Piękno się nie myli z natury... prawdziwe piękno ( nie mylić z jednosezonowym hitem lata jakich niestety wiele jeszcze przed nami - ludźmi)
mikitwist.blox.pl
@Hero - łezka? Przy Dżordżu? Jesteś święta kobieto! ;)
@Miki - Duch wieje gdzie chce.
Widać tu nie chce ;) I wcale mu się nie dziwię ;) Bo tu jest studnia.
też z dedykacją, a co
http://www.youtube.com/watch?v=5b0QMg0MF6Y
Prześlij komentarz