Także ten, miałam odpoczywać oraz się wyleczyć, a wyszło jak zwykle czyli pracowicie.
Od teraz uważam, że nie ma nic lepszego na myśli złe i nastroje niedobre jak woskowanie samochodu przy temperaturze dziesięciu stopni w cieniu, z interesującą ścieżką dźwiękowa w tle. Jako preludium do woskowanie odbyło się gruntowne odkurzanie całego wnętrza, czyszczenie elementów dekoracyjnych (które głupia blondynka ja w pierwszej kolejności potraktowałam woskiem, po czym przez godzinę gryzłam palce z obawą o skutki) oraz wielkie kąpanie z pianą, gąbka i wężem ogrodowym. Psy nie okazały się pomocne, za to brat, a i owszem.
Po trzech godzinach takich zabiegów poczułam dumę z dobrze spełnionego obowiązku. Żadna praca zawodowa nie daje mi tyle satysfakcji co gruntowne pucowanie, czyszczenie, odkurzanie, polerowanie, grabienie, pranie, cokolwiek.
Pełen reset mózgowy, na krótko bo na krótko ale jednak cenny i pożądany.
Tym cenniejszy, że w środku trochę mi się dzieje niefajnie.
Czy to za sprawą dzikiej potrzeby dojścia ze sobą w końcu do ładu, czy instynktownego unikania wszelkich możliwych sytuacji, które mogą poskutkować zawałem serca, zapędziłam sama siebie w kozi róg i nie do końca wiem jak się teraz z tego wyplątać.
Kiedyś, a było to nie dalej jak dwa lata temu, wydawało mi się, że są rzeczy, które WIEM, po prostu. Wiem, rozumiem i nic mnie nie zaskoczy, poradzę sobie bo zawsze sobie radzę.
I co?
Szeroko rozumiane życie zagrało mi na nosie koncertowo czyli pokazało w całej swojej sile jak bardzo się mylę, jak mały mam mózg i że wiem generalnie NIC.
Trochę się czuję już za duża na przewracanie światopoglądu do góry nogami.
Trochę się czuje za głupia, żeby poskładać to wszystko znowu w logiczną i spójną całość.
Rzucam się jak ryba wyciągnięta z wody, nie wiem czy łapać powietrze czy wstrzymać oddech.
Naprawdę pierwszy raz chyba w całym swoim życiu po prostu nie wiem co dalej, jak, gdzie, kurwa, dokąd.
Nie siedzę, nie rozpaczam, nie gubię już żadnych łez, wtłoczyłam się do codziennej formy i trzymam poziom bezbłędnie, wszystko prawie dobrze tylko, że bez sensu.
13 komentarze:
Nie to, żebym do złego namawiał, ale czasami przydaje się mocniejszy, taki "hard reset". Wykonany z dwóch butelek porządnego, półwytrawnego wina ;)
Chciałoby ale nie może ;(
Musi dbać o watahy krwinek.
To może chociaż, parafrazując stare powiedzenie, powiem zamiast "zielonym do góry", to "zielonym do lufy"? ;)
Heh no tak możliwości istnieją ale ja chyba jednak ostatnio preferuję farmakologię w postaci paracetamolu i środków na alergię. Borze, patologia.
Apap + cola ;)
zapij syropem na gardło :D
czerwone można na krwinki!!! tak mówią w mieście na Pe.
w kwestii "im starsza tym głupsza" - tak ci powiem, że od momentu, kiedy uprzednia miłość mojego życia oznajmił mi że oto od dziś tworzyć będzie wielką szczęśliwą rodzinę z moją dobrą koleżanką i jej dzieckiem, każde kolejne zdziwienie dziwi mnie coraz bardziej, a zatem wszystko z tobą ok i INNI TEŻ TO MAJĄ ;)
Apapów nie jem, coli nie piję, syropy na gardło - so ble - ja rozumiem dobre intencje ale ja zostanę przy prochach i patologii dobra?
Mania, a ile tego czerwonego można? Bo to chyba się w kieliszki liczy, a nie w butelki ;)
Ja wiem, że mają, mnie to nie pociesza...ja ludzkości dobrze życzę.
W mieście na Pe dobrze mówią. Tak.
Ile można czerwonego? A sporo, sporo :D
To słuchaj miasta na Pe co ci na Twoich salonach dobrze radzi, przy okazji możesz też wsi posłuchać ;)
Ależ słucham, słucham ;)
Absolutnie ;)
Hehehe
Nooo
Wiem ze nic nie wiem :)p zycie to jednak telenowela
Mania, czy brak zdziwienia dziwnie liniowo postepuje z uplywem lat z obojetnoscia i uniewrazliwieniem? Tak z ciekawosci pytam.
Ps. Bo grunt to sie zbytnio nieprzejmowac...a jaki piekny rozowy poranek dzis byl !
:)p
Pozdrawiam klubowiczy
Pozdrawiamy, spakowany? Szczęśliwy jak pies? ;)
taa..jasne..spakowany ;) hehehe
A jak to mają psy bo nie wiem? Generalnie po swojemu - jest git!
Dobranoc
Prześlij komentarz