Bóóól!
Straszna, potworna, wredna migrena, a na zesłaniu jestem do osiemnastej, bez szans na ratunek. Nie wiem, jak ja w takich warunkach mam pracować. Ruchy gałek ocznych powodują przepiękne rozbłyski świetlne i jestem prawie pewna, że za chwilę eksplodują ( nie rozbłyski, gałki rzecz jasna), a na czaszce mam wielgachne imadło, które ktoś z sadystyczna przyjemnością dokręca. Przy okazji czuję się jakbym była zupełnie pijana. A nie jestem! Słowo. Nie upadłam jeszcze tak nisko, żeby zaczynać dzień od procentów ale czas otwarcie przyznać, że jestem tego bliska. Uwielbiam przecież popadać w nałogi i myśleć o sobie jak o kompletnej dekadenckiej degeneratce.
A już na pewno lubię przesadzać, nieprawdaż.
Spędziłam weekend na walce z technologiami XXI w. Był moment, że komputer już stał na parapecie czekając na wyrok śmierci. Wredne urządzenie. Brak informatyka w rodzinie zaczyna skutkować milionami wyskakujących okien, strajkiem antywirusa i całą masa kłód, które mi maszyna rzuca pod nogi na każdym kroku. Do tego jakieś androidy do oswojenia i połączenia z siecią. No doprawdy wykazałam się wielką cierpliwością. Ale też skutek ostateczny był wart wysiłków i nerwów, bo oto jestem teraz jeszcze bardziej nowoczesna niż kiedykolwiek. Fajowo.
A poza tym lubię domino. I ciągi przyczynowo-skutkowe.
Zdecydowanie popieram własne ciągoty do szaleństwa i beztroski, jakoś tak czuję się bardziej żywa podejmując ryzyko, kombinując, płynąc na fali. Brakuje mi odpowiedzialności i przezorności kobiety prawie-przed-trzydziestką co mam nadzieję świadczy o tym, że mentalnie zatrzymałam się na cyfrze 21 ;) Nie mam w planach szybkiego dorastania do roli dojrzałego człowieka. Może, gdyby okoliczności zmusiły ... ale póki co nie zmuszają, więc wykorzystuję, a martwić będziemy się później. Na przykład wtedy, gdy nie da się dłużej udawać, że pieniądze na koncie rozmnażają się przez pączkowanie, a widmo deficytu budżetowego zacznie czule zaglądać w moje piękne oczy.
To się nazywa naiwny optymizm inwestycyjny ;)
Zamykam oczy i korzystam z chwili spokoju.
Wizualizuje śmierć migreny w piekielnych męczarniach, tak.
7 komentarze:
Próbowałaś stosować muzykę na ból głowy? Mnie pomaga jak włączę sobie coś łagodnego, np. Placebo, Coldplay. Trzymaj się do tej 18stej! :)
Przeżyłam! Dzięki za wsparcie mentalne ;) Ale muszę powiedzieć że muzyka na migrenę to zabójstwo, w przypadku takich rewelacji trzeba natychmiast odcinać wszystkie możliwe bodźce i broń boże nie wolno sobie nic dostarczać dousznie - zbyt blisko mózgu ;)
Też tak myślałem dopóki nie spróbowałem. ;) Chodzi o to, żeby zagłuszyć te inne bodźce, a już na pewno ciszę, czy drażniący szum wszelakich wentylatorów, czymś przyjemnym, melodyjnym. :)
Migreny bywają. Ból też. Reality bites. Co jest Twoim placebo?
Ostatnio? Alkohole świata ;)
Z jakiego zakątka świata? ;)
Z tego co pamiętam to wczoraj chyba królowała Hiszpania, musiałabym przeprowadzić śledztwo w składziku na puste butelki ;)
Prześlij komentarz