Wróciłam.
Na razie bez relacji i rewelacji do czasu, aż uzyskam dostęp do zdjęć.
W pierwszej kolejności muszę dojść do porządku z rzeczywistością, która postanowiła zaskoczyć mnie mnogością zajęć i wyzwań oraz newsów z pierwszej ligi. W pracy szok, płacz i zgrzytanie zębów oraz telekonferencja z bródnowską kardiologią, na świecie kataklizmy i awarie jądrowe, w domu nie wiem – zajrzałam na 5 minut, zrobiłam kawę, złapałam w locie torebkę i pomarańczę i tyle mnie widzieli.
Zajadając na śniadanie łososia w sosie cytrynowym zastanawiałam się w którą stronę najpierw zwrócić moja pełną uwagę. Sterta wszystkiego na biurku puszcza perskie oko, chyba czas podjąć wyzwanie, za to w końcu mi płacą. Choć chyba jednak dowiem się czegoś o sytuacji geologiczno-katastroficznej w Azji. Bynajmniej nie z ciekawości ale z kronikarskiej zapalczywości. Przecież nie pozostanie bez wpływu na geopolitykę ….
Obiecuję sobie pół godziny na grzebanie we wiadomościach z ostatniego tygodnia, a potem stertka.
A potem …. może się w końcu wyśpię w warunkach cieplarnianych.
A potem, gdy już wszystko będzie na właściwym miejscu opowiem ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz