Zakotwiczyliśmy na Podkarpaciu i jedno co mogę powiedzieć o
naszych dotychczasowych przygodach to - Ufff!
Jakimś cudem udało nam się upchnąć dobytek do auta, co
oznacza, że pewne prawa fizyki powinny zostać na nowo zdefiniowane w kontekście
rodzin podróżujących z dziećmi. Bo dzieci, drodzy Państwo, mieliśmy od pewnego
momentu dwójkę. Takie cudowne rozmnożenie nas spotkało. Niemowlę i nastolatka.
Będę odsypiać trzy dni.
Niemowlę ponownie wykazało się wielką wyrozumiałością dla
pomysłów swoich rodziców i dzielnie zniosło zarówno dziewięciogodzinną podróż,
jak i hordy ludzi witająco-całujących. W ogóle nie dało po sobie poznać żeby miało
coś przeciw takim wyprawom, a po włożeniu w wodę term białczańskich,
potwierdziło, że jego zwierzęciem totemicznym jest jakaś ryba albo waleń.
Umoczone niemowlę jest szczęśliwe jak świnka w deszcz.
Nastolatka zaś kilka rzeczy zgubiła, trochę odzieży
zmoczyła, ale przypomniała starym prykom , że czasami po prostu należy pogadać na tematy fundamentalne.
A i warun śniegowy był. Najpierw solidny, z opadem na pół
metra w ciągu nocy, potem plus pięć za
dnia i możliwość jazdy z rozpiętą kurtką.
Nawet trochę bolą mnie łydki.
Ale jazda z dzieciami jest jednak wysoce wyczerpująca.
Logistyka i logopedia level master. Ale jak zgubisz wszyściuteńkie dokumenty to
Pan Władza, zajrzawszy do auta zawalonego po sufit walizami, sprzętem narciarskim,
kocykami, pluszakami, ciasteczkami, i dojrzy w tym wszystkim lekko przytłoczoną
matkę, to staje się niezwykle wyrozumiały i odprawia tę rodzinę czemprędzej nie
robiąc w ogóle żadnych wstrętów mimo ewidentnego przekroczenia prędkości, braku
dowodu rejestracyjnego, prawa jazdy, dowodu osobistego oraz wszystkich kart do wszystkich
bankomatów. Chwała Panu Władzy!
0 komentarze:
Prześlij komentarz