Zasiedli my wczoraj ze Współlokatorem na krańcu małżeńskiego łoża jak dwie zmokłe trusie, ażeby oglądać z zapartym tchem, jak to się skacze ze stratosfery. Jesteśmy bardzo wielkimi fanami wszystkich, którzy robią dziwne i odważne rzeczy, nie mogliśmy sobie zatem podarować widowiska, tym bardziej, że dwudziesty pierwszy wiek ma to do siebie, że pozowala oglądać wszystko, wszędzie i bez zbędnego opóźnienia. Nie powiem, serduszko mię się zatrzymało nie raz, ani nie dwa, gdy w napięciu przyglądałam się temu niewielkiemu w skali człowiekowi, któremu najpierw spuszczono ciśnienie i temperaturę, następnie urwano drzwi, który gramolił się na krawędź kapsuły i rzucał dramatycznie w tę przestrzeń pomiędzy kosmosem a planetą, żeby sobie polatać z prędkością ponaddźwiękową. Normalka.
Od zaciskania kciuków i modłów zrobiło mi się duszno i gorąco, a Współlokatorowi z pewnością zrobiły się siniaki na udzie w kształcie moich spiłowanych, ale jednak, szponów. Mniejsza o Felixa (choć, jak wpadł w korkociąg ponaddźwiękowy, a internet przezornie zaprzestał transmitowania dźwięków wydawanych przez Felixowy aparat oddechowy, to jakby zrobiło mi się zdeczka słabiutko), modliłam się głównie do komórki leżącej na komodzie, żeby wytrzymała kolejne kilka minuty transferu danych, bo bida w domu i zagrodzie, bez stałego i równego dostępu do sieci, a tu przecież historyczne chwile i napięcie jak przed nawałnicą.
W każdym razie bądź Felixowi gratulujemy udanych lotów i lądowań, a sami nauczeni doświadczeniem po powrocie z dżungli kupujemy wielki, stabilny internet choćby nie wiem co, bo tak się dalej nie da, jak zwierzęta, bez sieci.
Tyle.
Natomiast z innych spraw, w domu zamieszkali Dementorzy. Całe hordy. I robią tak, że wysysają energię, motywację pożerają na śniadanie, a w nocy powodują bolesne skurcze, drgawki i koszmary. Ja swoje przeganiałam grając w Herosa trójkę (i niech nikt mi nie mówi, że czwórka lepsza, bo będzie niemiło oraz się pogniewamy), inni próbowali to przespać, przeczekać, przeczekać trzeba mi...
Zastanawiam się również, kto tłumaczy przewodniki National Geographic. Nie miałam nigdy do czynienia z oryginalnymi, w języku powszechnym, ale nie chcę mi się wierzyć, że są AŻ TAK złe, bo tłumaczenia są złe niewiarygodnie po prostu. Ja wiem, że każdy podróżnik, który mówi przewodnik, ma na myśli LonelyPlanet, ale chciałam jedynie rekreacyjnie o Kambodży poczytać. Klimatu chciałam i odrobiny wiedzy o kraju, który przemierzyło tysiące podróżników, ich wrażeń i spostrzeżeń, a mam grafomańskie, kolorowe coś na błyszczącym papierze. Litości. Pomyśleć, że sama osobiście wydałam na to ciężko zarobione piniądze.
Zaprawdę powiadam wam, magazyn kupujcie i czytajcie ku chwale, ale nabywanie przewodników spod znaku żółtego prostokąta, przemyślcie dobrze bo może się okazać, że zapragniecie mordować wydawcę na śmierć.
Chciałabym, żeby już było za dwa tygodnie od dziś, gdyż za dwa tygodnie od dziś będę miała kaca, spakowany plecak i bezsenność z okazji zbliżającej się podróży. Będę biegała podniecona po chałupie panikując, że nie da się plecaka zabezpieczyć antykradzieżowo, będę wykonywała milion niezbędnych telefonów, będę zaocznie tęskniła za matką rodzoną (gdyż na miejscu zawsze zapominam tęsknić za kimkolwiek), a także z pewnością stwierdzę, że kompletnie nie stać mnie na ten wyjazd i co ja właściwie robię, ale to dopiero za dwa tygodnie, tymczasem idę walczyć z Dementorami.
10 komentarze:
ja mam rajzefiber i nigdzie nie jadeeee
Ty Manius, nie pierdol, co? ;*
Dementorzy może i uciekli od Ciebie, skoro z nimi tak skutecznie walczysz, ale wleźli pod moje łózko. Proszę ich zabrać z powrotem.
No Kochana, wagarowało się, co? ;) Trzeba Patronusa przecież wyczarować i w Dementora nim!
Ale ja ich nie przepędzałam w kierunku na Ochotę, wręcz przeciwnie! ;)
Hm, Patronus, hm, ta mała zielona tabletka tak? ;)
Jakże irytująco budzicie tym wyjazdem powszechną zawiść ;P a jak nie powszechną, to przynajmniej moją - osoby bezwakacjowej i bezrobotnej. Mimo słońca za oknem gotowa jestem przez to w jesienny dół wpaść ;D
Z tabletką może być Ci łatwiej wyczarować Patronusa ;)
(Myślałam, że skoro wiesz, że atakuje Cię dementor, to wiesz co to patronus)
@ Joanno żadnych dołów proszę, proszę także zaopatrzyć się w stosowną wiedzę i dopracowywać plan wycieczki w poszukiwaniu świętego Mikołaja ;)
@BP Bo ja mam luki w wiedzy z zakresu popkultury ;)
Ja projektu nordkapp nie porzucam, bynajmniej. Śnię o świętym M. przez cały rok, nawet w miesiącach bezśnieżnych.
A Ty weź zapoznaj się z HP, bo to bardzo przyjemne jest. Pomijam już, że intertekstualnie użyteczne, o czym sama się przekonałaś ;]
Hi, this weekеnd is fastidiоus designeԁ for me, becаuѕe this
occasiоn i am геaԁing this fantastic infoгmative рiece of ωritіng hеre
аt my house.
Feel free tο surf to mу рagе; Same Day Payday Loans
Prześlij komentarz