Chodzi mi od rana po głowie Sekwencja Wielkanocna.
Mruczę czule, bo uwielbiam jej melodię (należy do tej samej kategorii co słynny Anielski Orszak, który po każdym pogrzebie siedzi mi we zwojach przez tydzień). Jak na kogoś, kto od dziesięciu lat unika kościoła jak diabeł wody święconej, radzę sobie z pieśniami liturgicznymi całkiem nieźle, a nucenie ich pod nosem powoduje u mnie radosny spokój. Mam ewidentnie syndrom dziecka, które w trakcie życia płodowego karmione było przez oświeconych rodziców muzyką Mozarta.
Przypominają mi się podświadomie szczęśliwe i spokojne lata pod oazowym kloszem. Świat był wtedy prosty i regularny, wyznaczony rytmem kalendarza kościelnego i pór roku (jak w „Chłopach” Reymonta, zauważcie Państwo - niezwykle mnie ta analogia bawi), pachnący kadzidłem i starą jesionką babci siedzącej ławkę wcześniej.
Całkiem w innym życiu.
Niczego nie żałuję, ani tych godzin na klęczkach, ani tych lat w zakonie, wręcz przeciwnie. Wzięłam dla siebie to, co było mi potrzebne, porozpychałam łokciami horyzonty, żyłam grzecznie i spokojnie do osiemnastego roku życia. Pierwszy papieros i pierwsza wódka na imprezie po otrzymaniu świadectw maturalnych, pierwszy kac dzień po. Nie czuję, żebym cokolwiek straciła.
Aklimatyzuję się, a aklimatyzacja przebiega bezboleśnie.
Jest ciepło i pomarańczowo, wygodnie i smacznie. Trochę się czuję jak na wakacjach, a trochę jakbym zbudowała dom, po nocach śni mi się, że robię zakupy z wielkim brzuchem, w którym ukrywają się i radośnie baraszkują pięcioraczki. Nie, nie zamierzam, niech bór broni, raczej idę w stronę zmniejszania gabarytów, spokojnie i bez paniki, ale śmieszy mnie mój własny mózg, wszystko mnie śmieszy i cieszy, poza tym wiatrem, który głowę urywa.
Nie widzę problemów, poza tymi które sama sobie hoduję na podłożu z bujnej wyobraźni, a potem ubijam dobrym snem i intensywną pracą. Nieprawdziwe są.
No i zakochałam się na śmierć w sobotnim marzeniu, dawno się tak nie zakochałam, więc nie mówię nic głośno, bo zaperzać nie wolno oraz OSOBY TRZECIE mogą stwarzać problemy. Niech Osoby Trzecie nie stwarzają przez wzgląd na moje osobiste dobro psychiczne, bardzo Osoby proszę. Obiecuję, że pomysł jest doskonale absolutny i wart wszelkich nakładów i środków!
Proszę, proszę, gdyż pragnę pozostać zakochana ;)
16 komentarze:
Ekhm, jakby jakaś osoba trzecia miała jeszcze marudzić, to niech paczy, tu se może ponurkować
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=Phu+Quoc+islands&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.r_qf.,cf.osb&biw=1366&bih=566&wrapid=tlif133225473777910&um=1&ie=UTF-8&tbm=isch&source=og&sa=N&tab=wi&ei=FphoT5_qMYXdtAbd7LD5Bw
A ktora to ta trzecia? Leb urwe. Hanoi here i come!
Nurkowanie to mój żywioł. Z każdym krokiem pogłębiasz stan niebezpiecznie!!! Uhhh.
moaaaarrr:http://www.youtube.com/watch?v=teyecFVuBa8&feature=related
i cios ostateczny, bo mój poziom podjarania idzie w niebezpieczne rejony http://qbk.blog.pl/archiwum/?tag=tajlandia
It's official, znienawidzę Cię jeżeli się nie uda!
Mój poziom podjarania już dawno przekroczył bezpieczne granice, tym bardziej, że jest PLAN na kasę! REALNY!
Tajladnia - polecam :) Byłem rok temu - niesamowite wrażenia :)
Mam nadzieję że PLAN nie wymaga ode mnie pozbywania się jakichkolwiek części garderoby w miejscach publicznych ;)
Dostałam dziś to:
Jak przeczytam, pożyczę, poziom podjarania wywali Wam korki w mieszkaniu.
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/57027/angkor
Dobra, już nie będę, to ostatni raz, bo tak mnie rozpiera że aż:
Tu oło
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=ko%20kradan&um=1&ie=UTF-8&tbm=isch&source=og&sa=N&tab=wi&ei=_O9oT9DnCM7DtAaw3JXjBw&biw=1366&bih=566&sei=A_BoT-ylDcrOtAa3k7GWCA
Są takie rybki do oglądania przez szybkę:
http://images.travelpod.com/users/varney/4.1271006760.928-snorkeling-koh-kradan.jpg
I taka huśtawka co ja na niej będę siedzieć!!!
http://cdn.learners.in.th/assets/media/files/000/037/816/original_koh-kradan-beach4.jpg?1285479865
to już. już koniec.
Nie, nie, PLAN nie wymaga od nikogo zdejmowania żadnych sztuk odzieży ;)
Poziom podjarania już wywala, a jeżeli masz ochotę jeszcze poczytać to po lewo link do Travelbita, a na nim kilka relacji z Kambodży, Tajlandii i Wietnamu. Zaczytuję i czekam na Angkor!
O boziu dziś już wiem, że nawet choćbym miała sama to pojadę!
@Michał podziel się doświadczeniem w większym zakresie, prosim ;)
Sama jesteś sama ;p
z Anielskim Orszakiem mam identycznie - super melodia, serce przy niej rośnie ;))))
a i uśmiałam się przy tym okresie oazowym - też to przerabiałam, zatrzymałam się na 3. stopniu formacji (bo do osiągnięcia kolejnego szczebla trzeba było przystąpić do krucjaty wyzwolenia człowieka ;)))), a potem już był tylko systematyczny odwrót z tamtego kierunku.
A ja nie znam żadnej pieśni kościelnej, nawet zwrotki, aż czasem żałuję, bo niektóre wpadają w ucho, pośpiewałabym :) I co to znaczy, że siedziałaś w zakonie?!
Ha! Krucjata mnie też odstraszyła skutecznie - jak coś jest na całe życie to ja się raczej nie mieszam ;)
@B Anielski Orszak bardzo polecam, wpada i nie wypada.
A co do pytania to - Tajemnica! ;)
No taka najwyraźniej pół-tajemnica skoro sama coś wspominasz :)
A co do orszaków, to chyba nie mają mi gdzie/kiedy wpadać i w tym problem, a gdy byłam dzieckiem i siedziałam w kościele, to zamiast kodować treści śpiewane, spędzałam całą mszę z głową zadartą do góry pochłaniając cały wystrój :)
No to pół, ale jednak zawsze :P
Prześlij komentarz