Ehhh Paula i czemuś ty się dziewczyno w zaświaty wybrała?
Czytałam wpis jakieś piętnaście razy zanim to do mnie dotarło i choć każdy z nas wiedział, że istnieje taka opcja nie przypuszczaliśmy, że to już, teraz, że trzeba będzie powiedzieć żegnaj. Będziemy tęsknić Pau, odpoczywaj i wysyłaj światło, dużo światła.
Dziś rano okazało się, że moje ciało chyba również dramatycznie potrzebuje odpoczynku.
Próbując wstać do pracy nabiłam sobie gigantycznego guza, stłukłam kolano i ulubiony kubek. Nie mogąc złapać ostrości widzenia w trakcie mycia zębów ani głęboko odetchnąć bez przeszywającego bólu skapitulowałam i zrezygnowana wróciłam do ciepłej jeszcze pościeli. Jestem przepracowana, jestem przemęczona, jestem niedożywiona, a także jestem wredną, złą kobietą. Jestem także rozsypana na kawałeczki i chwilowo zupełnie brak mi energii na mozolne zbieranie się do kupy.
Cały dzień spędziłam w ogromniastych słuchawkach (wedle wskazań pani audiolog!) w których szaleli FooFighters (jestem beznadziejnie zakochana) na zmianę z tym oto tu cudem natury , w oczekiwaniu na choć jedną ciarkę, która odważy się przemknąć przez system nerwowy i pobudzić go do pracy. Ale jakoś słabo to widzę. Cierpię na ewidentną hipertrofię osłonek mielinowych i żadne bodźce nie są w stanie mnie poruszyć. Mam efekty konkretnego pierdolnięcia w potylicę, mroczki znaczy się i ciemność, widzę ciemność.
Ale ja wiem co by mnie obudziło z letargu.
Nowo nabyty Kuzyn od kilku dni roztacza przede mną wizję utopienia własnego umysłu w morzach adrenaliny. Bardzo ładna to wizja zwłaszcza z tej perspektywy. Zawroty głowy mam od samego patrzenia i adrenalinę w krwioobiegu również. Jednakowoż! Znając siebie, jeżeli kuzyn okaże się wystarczająco wytrwały i przekonujący, jeżeli będzie mnie uparcie ciągnął na lotnisko, dostarczał zimne piwko i tłumaczył zawiłości, to za chwil parę (czyli późną wiosną albo latem), będę latała nad własnymi polami i lasami. Na dodatek w tandemie z człowiekiem, któremu w normalnych okolicznościach życia bym nie powierzyła. Ale jak widać na załączonym obrazku Kuzyn udowadnia, że latać potrafi, a mi zaczyna kiełkować w umyśle myśl przerażająca w samej swojej konstrukcji. Bo ja mam, Panie, paniczny i gigantyczny lęk wysokości. Cóż to, nicóż. Zobaczymy. Wizja topienia w adrenalinie czegokolwiek zawsze jest kusząca.
Ok. Do łóżka marsz. Nie chcemy żadnych więcej porannych sensacji. Książeczka, zielona herbatka, cisza wewnętrzna i spokój, ciepło, cicho, bezpiecznie, a demony won, choć na dziś, ok?
P.S. Dobra, przyznać się, kto mi popsuł szablon?
4 komentarze:
Jak Ci kuzyn będzie zimne piwko dostarczał, to nigdzie nie polecisz, bo latanie pod wpływem jest zabronione ;) To po pierwsze primo.
Po drugie primo - JAAAAA TEEEEEEŻ CHCĘĘĘĘĘĘĘ!!! ;)
i po trzecie primo - szablon masz w porządku ;)
Szablon wporzo, ale z FooFighters zrobił się cud natury, czyli Dio (jakiś nadmierny wpływ kot pika wyczuwam) ;)
Jakkolwiek, welcome in september. :) http://www.youtube.com/watch?v=2S8ZrQG0y6g
Wcale nie nadmierny ;)
Nadmierny byłby, gdyby w słuchawkach zabrakło Foo Fighters ;P
To piwo to w celu nabrania odwagi i lepszego zrozumienia mechaniki lotu w dół ;) Jak już się zdecyduję to stanę wobec wyzwania trzeźwa jak... hmm... mamy tu jakiś związek frazeologiczny pasujący? Nieważne.
Michale ryjówka mi się cieszy jak słyszę taką muzykę ;) A kocie wpływy mają swoje ograniczenia choć ja w kwestiach muzycznych chętnie przejmuję cudze zachwyty ;)
Prześlij komentarz