Dziś będzie bardzo, bardzo smutno.
Będzie też poważnie, osobiście i szczerze.
Więc jeżeli ktoś nie lubi, albo nie chce, czy też nie może to proszę sobie znaleźć inne, bardziej radosne i twórcze zajęcie, a ja napisze to co mam do napisania z nadzieją, że to już po raz ostatni.
Dziś mija rok od najbardziej niezwykłego i magicznego koncertu w moim życiu. Nie do wiary, że to już rok, bo wszystko jest tak żywe jakby to było wczoraj, jakby nie upłynął nawet miesiąc. Każdy ślad emocji, zapach powietrza, wrzask tłumu pamiętam dokładnie jakby to było wczoraj, pamiętam napięcie w powietrzu, prawie namacalne przeczucie, że wydarzy się coś złego, coś bardzo, bardzo złego i nieodwracalnego. Potok słów bez sensu i moje milczenie. Papieros za papierosem, piwo za piwem, rosnący niepokój zamieniający się w przerażenie.
Czasami nienawidzę tych moich kobiecych instynktów, niezrozumiałej pewności, że oto coś się zmieniło na zawsze.
Ten jeden najważniejszy koncert, choć piękny i magiczny, już zawsze pozostanie symbolem największej porażki i straty, takiego bólu i zwierzęcego wprost strachu jakiego nie byłam sobie w stanie wyobrazić, bezradności, bezsiły, niedowierzania, zdrady.
Nie żałuje ani jednej myśli, ani jednego gestu, ani jednego słowa, które tamtego dnia i każdego dnia później wypowiedziałam, nie żałuję choć powinnam bo w zamian otrzymałam tylko upokorzenie i pogardę. Ale nie, nie żałuję. Zrobiłam to co musiałam, tak jak musiałam i tak jak umiałam najlepiej. Choć i tak już do końca to zawsze było za mało, nie tak, nie dobrze, nie wystarczająco, nie, nigdy, nigdzie. Wiara, nadzieja, miłość trzy cnoty podobno boskie, na których opiera się świat milionów ludzi, zawiodły mnie głęboko i nieodwracalnie, na nich zbudowałam swój zamek na piasku, a on runął przy najlżejszym podmuchu, nic nie był wart, nic nie znaczył bo budowany był tylko jedną parą rąk. Na niepewnym i nieznanym piasku, ruchomym jak się później okazało. Błąd za błędem, cokolwiek nie zrobiłam, jak dziecko we mgle, przerażone, samotne, niemądre i naiwne, szukałam drogi do tego najważniejszego, upragnionego miejsca na świecie, w bezpiecznych ramionach kogoś najbliższego.
Napiszę to tylko raz i nie powtórzę już nigdy więcej bo wiem i zapamiętam – miłość to dziwka, zwykle nie warta swojej ceny.
Dźwięczy mi w uszach nieustannie symfoniczne intro do WI, przeszywające, budzące ciarki na całym ciele, słuchane tyle razy w zachwycie i za każdym jednym razem przypominające o smaku krwi na języku i tego wszechogarniającego, paraliżującego przerażenia i samotności. Mam to wytatuowane na wewnętrznych stronach dłoni, atramentem czarnym jak smoła. Mogę nigdy w tą stronę nie spojrzeć ale to zawsze pozostanie na swoim miejscu, tam gdzie się wryło w jednej przerażającej sekundzie, znaczące wszystko co dotknę.
Może któregoś dnia obudzę się i uznam za swoje, za część mnie. Może. Ale to jeszcze nie dziś.
Może któregoś dnia włączę tę płytę, już nie tą samą bo miałam ją w rękach tylko raz, jakże symbolicznie zresztą. Ale to jeszcze nie dziś.
Dlatego otworzę dziś wyjątkowo butelkę czerwonego, wytrawnego wina, czerwonego jak krew i cierpkiego jak strach, upiję się tym winem i zasnę. Ale wcześniej jeszcze jeden raz przywołam wspomnienia sytuacji, które zaprowadziły mnie w to miejsce, które sprawiły, że stałam się zupełnie bezbronna i wzniosę dziwny toast, bo miłość, nawet jeżeli jest dziwką, nawet jeżeli dla mnie okazała się koszmarem nadal jest warta największego szacunku, uwagi i delikatności, zwłaszcza ta miłość.
Wypiję za marzenia o miejscu za lasem, o biszkoptowych demonach, o wielkiej podróży w świat, o Australii i welonie pod żaglami.
Wypiję za słabość i za siłę.
Za brak nienawiści.
Wypiję za tęsknotę.
Lechaim.
Rok, a we mnie wciąż tylko zgliszcza.
5 komentarze:
ja mam tylko jakieś różowe, ale też się napiję
bo mnie samej znów przympomniał się ten paraliżujący strach
dzielna z Ciebie babka !!
Buziak. Zośka
Ty to laska musisz kiedyś przyjechać do miasta na Pe, bo tak czuję, że byśmy sobie pogadały.
pozdrawiam ciepło.
Powstrzymując się od publicznych komentarzy słownych pozwolę sobie tylko na pewną dedykację...
http://www.youtube.com/watch?v=5R728d2a0z8
Dzięki wam, wirtualna grupo wsparcia.
Miasto na Pe od jakiegoś już czasu jest na mojej liście.
W mieście na Pe nawet faceci bywają fajni ;P
Prześlij komentarz